Obywatelki w Sejmie!

|

Małgorzata Besz-Janicka

We wtorek, 19 marca, wraz z Alina Czyżewska i Joanka RI, pojechałyśmy na obrady Komisji Kultury i Dziedzictwa Narodowego w Sejmie RP, aby powiedzieć rządzącym, co naszym zdaniem zrobili źle i czego, jako ich wyborczynie i ich pracodawca, od nich oczekujemy.
Od dwóch miesięcy „odbijałyśmy się od ściany”, pytając i żądając informacji od Ministerstwa Kultury i władz lokalnych, kto odpowiada za kompletnie nieprzejrzyste i kontrowersyjne nominacje na ważne stanowiska państwowe, związane z kulturą.
Pytamy o standardy działania władzy, o transparentność, otwartość, jasne kryteria, o liczenie się z głosem strony społecznej, o konkursy lub przynajmniej otwarte nabory na stanowiska urzędnicze i w spółkach państwowych, o wprowadzanie dobrych praktyk.
Nominacja Wojewódzkiej Konserwatorki Zabytków, Moniki Ożóg, powołanej na wniosek GKZ, Wiceministry Kultury, Bożeny Żelazowskiej (PSL), jest niestety przykładem takich fatalnych standardów. Ministerstwo o nic nie pyta, nie szuka najlepszego kandydata / kandydatki na miejscu, nie rozmawia, natomiast przysyła znienacka suchy wniosek /polecenie powołania, nie zawierający nawet żadnego uzasadnienia ani dokumentacji potwierdzającej przydatność na to stanowisko. Przy okazji, Alina Czyżewska, aktywistka watchdogowa, wykrywa, że p. Ożóg nie spełnia dwóch z trzech ustawowych wymogów na stanowisko wojewodzkiego konserwatora zabytków. Chodzi o wymóg nieskazitelnego charakteru w kontekście m.in. wyroku sądu dot. plagiatu, a także wymaganego stażu pracy na stanowisku państwowym związanym z ochroną zabytków.
W podobnie nietransparentnej procedurze przebiegają nominacje w TVP3 Opole, gdzie również bez konkursu, bez żadnej informacji o naborze, bez jakichkolwiek konsultacji i rozmów pojawiają się kolejne zaskakujące nominacje.
Warto tutaj w pozytywnej kontrze postawić np. nominację na stanowisko Prokuratora Krajowego. Tutaj Minister Sprawiedliwości, Adam Bodnar, przeprowadził transparentny konkurs, wybierając najlepszego kandydata. A więc można! Trzeba tylko demokrację i praworządność mieć we krwi. Co na to Minister Kultury, Bartłomiej Sienkiewicz i jego wiceministrowie?
Ponieważ Ministerstwo Kultury nie odpowiadało na nasze maile, telefony i prośby o spotkanie, postanowiłyśmy sprawdzić, jaka będzie siła zdeterminowanych obywatelek w konfrontacji z rządzącymi w Sejmie RP.
Dzięki wsparciu i na zaproszenie opolskiej posłanki Lewicy Razem Marcelina Zawisza, (co bardzo doceniam i dziękuję!), wzięłyśmy więc udział w posiedzeniu Komisji Kultury, zaznaczając na wstępie, w jakiej jesteśmy sprawie i prosząc o udzielenie nam głosu.
Ze zdziwieniem przekonałyśmy się, że na posiedzeniu nie pojawił się nie tylko sam minister, ale nawet nikt z wiceministrów. Jedynym reprezentantem Ministerstwa Kultury była osoba w randze zastępcy dyrektora departamentu.
Kolejnym rozczarowaniem, czy wręcz szokiem był fakt, że udzielenie nam głosu wcale nie było oczywistością. W trakcie padło stwierdzenie, że być może nie otrzymamy go wcale, ze względu na brak czasu, aby nie przedłużać obrad komisji (!).
Nie sądziłam, że po 15 października mnie to spotka, że koalicja, wspieranych przeze mnie przez 8 lat na ulicach, demokratycznych partii, może mieć problem z wysłuchaniem przez 10 minut swoich wyborczyń w Sejmie, czyli w swoim miejscu pracy. Obywatelki, które poświęciły swój czas i pieniądze, aby w ważnej publicznie sprawie przejechać 700 km w obie strony, chyba zasługują na udzielenie im głosu i możliwość przedstawienia swoich postulatów i pytań?
Ok, rozumiem, że to było dla rządzących niewygodne, że w sali siedzieli posłowie Gliński, Matecki i Suski, a w prezydium posłanka Lichocka. Ale przecież można było z nami porozmawiać wcześniej, zamiast stawiać nas w takiej, również dla nas totalnie niekomfortowej sytuacji.
Dla jasności – przyjechałyśmy do Sejmu, spodziewając się i oczekując, że obecna rządząca większość potraktuje nas w sposób cywilizowany i z kulturą, kierując się demokratycznymi standardami.
Wiedziałyśmy, że nie spotkamy się z chamstwem, pogardą i bezprawiem, jakie prezentował wobec obywatelek i obywateli PiS przez ostatnie osiem lat, gdy taki przyjazd nie miałby żadnego sensu.
Tym większym było dla nas dyskomfortem i upokorzeniem, gdy to posłowie PiSu domagali się w swojej hipokryzji i cynizmie dopuszczenia nas do głosu… Nie sądziłam, że w ogóle będzie możliwe, aby rządzący demokraci i demokratki dopuścili do takiej sytuacji.
Dostałyśmy 2 minuty, słownie „dwie”, jednak rozciągnięte trochę dzięki naszej determinacji.
Okazało się, że trzeba było jednak „zjeść tę żabę”, aby demokratyczna przecież władza zaczęła w końcu z nami rozmawiać.
Kochani, czasem trzeba postawić rządzących w pewnym dyskomforcie, aby przypomnieli sobie , że w Polsce „władza należy do obywateli”, których nie można lekceważyć i odbierać im praw.

Wracamy więc do demokratycznej debaty i normalnej komunikacji z władzą. W sprawach, z którymi przyszłyśmy, trwają wyjaśnienia i negocjacje. Mam nadzieję, że niedługo usłyszycie o efektach naszej interwencji
A jeśli znowu coś pójdzie nie tak, ponownie staniemy do kolejnej pokojowej konfrontacji. Na tym właśnie polega przecież demokracja.
A płynące z tej całej historii przesłanie jest w końcu pozytywne i konstruktywne!
Obywatelki i obywatele, społeczeństwo obywatelskie świadome swoich praw, ma wiele narzędzi do dyscyplinowania i rozliczania demokratycznej władzy, tylko trzeba umieć i chcieć z nich korzystać. Mieć determinację, upór i odrobinę odwagi, aby wywrzeć presję na rządzących i przywołać ich do porządku, gdy zrobią błąd.
Jeszcze demokracja nie zginęła, póki chcemy i umiemy z niej korzystać! Presja ma sens!

Dodaj komentarz